Jestem
rodzicem. Czasami jest mi ciężko. Czasami sobie nie radzę. Czasami
wszystko mnie przerasta. Czasami włosy stają mi dęba na głowie, a
w moich uszach słyszę już tylko łabędzi śpiew.
Nie wstydzę się do tego przyznać. Dlaczego? Ano dlatego, że tak
czasami (chociaż nie zawsze) wygląda macierzyństwo, które nie
jest wcale taką łatwą i prostą sprawą, jakby mogło się
wydawać. Trzeba mieć mnóstwo cierpliwości, włożyć wiele wysiłku i pracy, wylać litry potu, a czasami nawet
łez, aby móc cieszyć się wszystkim tym, co mamy.
Mój
mały mężczyzna od samego początku pokazał Nam, że to on jest
najważniejszy. Jego charakterystyczny głos był tak rozpoznawalny,
że od początku pobytu w szpitalu, położne bez problemu potrafiły
wskazać, które to dziecko domaga się tego, co mu się należy,
czyli mamy i jedzenia. A Mama, jak to Mama, kiedy była blisko
wszystko było dobrze. Kiedy tylko poszła coś zjeść lub przespać
się na chwilę, rozbrzmiewający telefon nie dawał za wygraną.
Mama zbiegała po schodach, potykając się o własne nogi, by
dotrzeć do swojego ukochanego Synka na czas. Piszę to teraz z lekką
dozą humoru, jednak wracając wspomnieniami do tamtych dni, wcale
nie było mi do śmiechu.
Minęło
ponad półtora roku, a My nadal jesteśmy prawie nierozłączni.
Piszę prawie, bo w końcu Mama też człowiek, potrzebuje chwili
wytchnienia, samotności - jak to pięknie brzmi! Nie będę kłamać,
zdarza mi się wygospodarować w ciągu dnia chwilę dla siebie.
Wtedy to właśnie robię obiad, sprzątam, idę po zakupy, podejmuję próbę
kąpieli, podczas której mój Syn stoi pod zamkniętymi drzwiami
łazienki w oczekiwaniu na Matulę 😂. Nie ma tych chwil zbyt wiele, gdyż mój syn jest wszędzie tam, gdzie jestem ja. I na nic się zdaje Tata, który próbuje zachęcić synka do wspólnej zabawy. Mama musi być obok i koniec kropka. Z kolei wieczorami, kiedy
Jasiosław śpi, piszę bloga, którego ostatnio bardzo, ale to
bardzo zaniedbałam, czytam książki, obejrzę nawet film. Co raz częściej się zdarza, że najzwyczajniej w świecie nie mam już na nic siły
i jedyne czego pragnę, to tego, by po prostu pójść spać.
Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy. Pora wracać na
ziemię. I wtedy wszystko się zaczyna😀. Mój nocny marek wierci
się i kręci, i budzi się, i che się lulać, o tak!! Koniec
spania, Mama wraca do gry! Ostatnio nawet doszłam do wniosku, że
moim najlepszym przyjacielem jest sen, ale mi z nim jakoś tak nie po
drodze.
,,Boże daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to, co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżniał jedno od drugiego”.
🙏
Słowo klucz, cierpliwość. To właśnie ona jest często tematem numer jeden wśród rodziców. Gdybym miała przytoczyć słownikową definicję cierpliwości (wybaczcie, zboczenie zawodowe) to brzmiałaby ona następująco: ,,zdolność znoszenia ze spokojem rzeczy przykrych, opanowanie, wytrwałość, wytrzymałość”. I jak tu się nie zgodzić z powyższymi słowami. Kiedy jesteś Mamą, zniesiesz wszystko, tak mi się przynajmniej wydaje. Raz z większym, a raz z mniejszym spokojem. Dlatego też, kiedy spędzasz z dzieckiem prawie 24 godziny na dobę, potrzebujesz dużo cierpliwości, a nawet jeszcze więcej. Bez względu na brak humoru, snu, zmęczenie, powinnaś być opanowana, wytrzymała. Tego oczekuje od Ciebie dziecko. To właśnie ono jednym swym uśmiechem, słowem, gestem potrafi uczynić cuda. Bo widzieć świat oczami dziecka, to jest dopiero sztuka. I chociaż czasem naprawdę trudno trwać, wytrwać w cierpliwości, to warto się jej nauczyć, ponieważ jest ona kluczem do Waszego małego Szczęścia. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie zawsze da się zapanować nad emocjami, które biorą górę nad rozsądkiem (sama nie jestem ideałem), to mimo wszystko warto próbować. To nic nie kosztuje, a zdziałać można naprawdę wiele. Tak, wiem, łatwo napisać, prosto powiedzieć, a rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Jednak, kto nie spróbuje, ten się nie przekona.
Każdy radzi sobie z cierpliwością, a raczej jej brakiem na swój sposób. My z kolei próbujemy poradzić sobie tak:
- pozytywne myślenie: ,,Przecież zawsze może być gorzej”,
- uśmiech (niekiedy przez łzy),
- buziaki, mnóstwo buziaków, którymi bombarduje mojego nerwusa,
- taniec z Jasiem, będący lekiem na prawie wszystko 😉,
Życzę Wam Kochani dużo cierpliwości i uśmiechu, bo z nimi zawsze
raźniej jest rozpocząć dzień.
Powodzenia!