30 grudnia

W podróży za wspomnieniami

W podróży za wspomnieniami
Dzień dobry. Dzisiaj jest dzień, w którym zatrzymam się na chwilę w miejscu, by móc powrócić pamięcią do wspomnień - tych bliskich, nie odległych - bez których moje życie nie byłoby takie kolorowe, jak jest teraz.
Zanim jednak zacznę. Tak, tak, wiem. Powinnam poświęcić dzisiejszy post sylwestrowym przygotowaniom, jednak prócz czasu spędzonego w kuchni, postanowiłam zatracić się we własnych wspomnieniach. Chcę przenieść się oczami wyobraźni do zakamarków mojej pamięci, aby z uśmiechem na twarzy przypomnieć sobie chwile mające dla mnie olbrzymią wartość.
Zbiór wspomnień tworzy historię. Historię naszego życia, którego poszczególne rozdziały układają się we fragmenty układanki. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć tego, co przyniesie Nam kolejny dzień, ale możemy cieszyć się tym, co mamy tu i teraz. A przecież mamy tak wiele, Siebie.
Rok 2017
Pierwsze urodziny Jasia połączone z 30stką jasiovego Taty były cudowną nagrodą za miłość. Chrzest święty, czyli ceremonia pełna wzruszeń i radości. Trzecia rocznica ślubu z Panem Eł, to czas operacji Naszego synka. Największym prezentem tego dnia był uśmiech Bąbelka i jego wilczy apetyt. Pierwszy kąsający ząbek, który po wybiciu się, zachęcił inne trzy ząbki do przywitania się z Nami, Rodzicami. Pierwsze wypowiedziane przez Jasia słowo, którym wcale nie było ,,Mama’’. Brzmiało ono następująco: ,,Baba’’!! A skoro już jesteśmy przy mamie...😋 Kiedy po raz pierwszy usłyszałam właśnie to słowo, poczułam się wyjątkowa, ważna, a nawet najważniejsza. Pierwsze samodzielnie stawiane kroki, z których razem z mężem cieszyliśmy się, jak dzieci. Pełen euforii i zaciekawienia pierwszy wyjazd Janczysława nad morze. Pierwszy zaszyfrowany rysunek. Pierwszy bukiet kwiatów, jaki otrzymałam w podzięce za troskę i opiekę. Wygłupy, szaleństwa, bez których nie potrafimy rozpocząć dnia. Moment, w którym mój Syn po raz pierwszy zaśpiewał usłyszaną w radiu piosenkę, a szła ona mniej więcej tak: ,,papa papapapa papa’’ , czyt. Margaret - Wasted. Oszalałam! Oczywiście ze szczęścia.
Mogłabym wymienić zdecydowanie więcej faktów z Naszego życia, ale nie o to przecież tu chodzi. Wszystkie wybrane przeze mnie wydarzenia-wspomnienia, są powodem mojej radości, miłości, wzruszenia i dumy. Dzięki nim widzę, jak zmienia się otaczająca rzeczywistość, a wraz z nią  My sami. Jak z każdym kolejnym dniem zmienia się moje dziecko. Dorasta, staje się bardziej samodzielne, pewniejsze siebie. Wszystko to sprawia, że bycie mamą, chociaż jest najtrudniejszą rolą w moim życiu, oznacza coś więcej, niż tylko być. Znaczy po prostu żyć. Mieć cały świat w swoich ramionach.  I chociaż nie zawsze jest miło, pięknie i przyjaźnie, to kocham być Mamą przez duże eM. A kiedy włącza mi się czerwona lampka wytrzymałości, pocieszam się tym, że może akurat za 5,10,15, 20 lat będzie zdecydowanie łatwiej - żartuję.
Życzę wszystkim, aby nadchodzący rok 2018 był rokiem spełnienia, sukcesu i zadowolenia. Pójdę za słowami mojej Babci i "powiem": Dużo zdrowia i słodyczy, Ola dla Was życzy 😊.

Wpis powstał w ramach wydarzenia Blogrudzień 2017, którego pomysłodawczynią i organizatorką jest Magda z bloga Magda M.
Oto lista uczestniczek, biorących udział w powyższej akcji:
1 – Ewelina z www.pozytywnydom.com
2 – Ania z www.pepek-swiata.com
3 – Weronika z www.minimalisticgirl.pl
4 – Dagmara z www.dziubdziak.pl
5 – Kasia z www.tarapatka.pl
7 – Mirka z www.blondpanidomu.pl
8 – Sylwia z www.matczysko.pl
9 – Gosia z www.jaskoweklimaty.pl
10 – Karolina z www.mlodamamma.pl
11 – Karolina z www.karolinaplichta.pl
12 – Agnieszka z www.321startdiy.pl
14 – Sylwia z www.mlodamamapisze.com
15 – Karolina z www.wysmakowana.pl
16 – Karolina z www.dzieciecapodroz.pl
17 – Kamila z www.ugotowanepozamiatane.pl
18 – Agata z www.wesellerka.pl
19 – Emilia z www.mamaisynzgranyteam.pl
21 – Karolina z www.mamakarolina.pl
22 – Monika z www.mamanacalego.pl
23 – Agata z www.beztroskamama.pl
24 – Magda z www.magdam.com.pl
27 – Asia z www.humoryzmory.blog.pl
28 – Natalia z www.swiattomskiego.pl
29 – Justyna z www.pogodnieprzezzycie.pl

08 grudnia

Z wizytą u kochanej Babci

Z wizytą u kochanej Babci
Setki kilometrów dzielące od rodzinnej miejscowości. Tęsknota. Setki kilometrów dzielące od najbliższych. Rodzina. Miłość. Wspomnienia. I powroty, które za każdym razem wywołują wzruszenie i sprawiają, że chce się wracać tam, gdzie jest twój dom.
Razem z Jasiem spędziliśmy cudowny czas w mojej rodzinnej miejscowości. Tym samym mogliśmy nacieszyć się obecnością Dziadków i Prababci. Mój kochany Mąż doskonale wie, jak bardzo brakuje mi moich najbliższych, dlatego postanowił zawieźć mnie z Jasiem do rodzinnego domu. Tak, tak, dwa tygodnie bez Taty! Płakać czy się cieszyć? Oczywiście, że... tęsknić 😋. I tak też było. Telefony się urywały, miłość kwitła w powietrzu, a Jańciuś kilka razy dziennie "opowiadał" Tacie, co się u Nas wyprawia 😁. Każdą najmniejszą chwilę staraliśmy się w pełni wykorzystać. Spacery, zabawy, szaleństwa, odwiedziny, impreza urodzinowa, zmiana fryzury, nowe znajomości. Tak dużo się działo, że nie sposób wymienić.
Codziennie rano witały nas przyniesione przez Dziadka świeżutkie bułeczki, drożdżówki i eklery. Mogłyby mnie tak witać zawsze 😛. Jaś smakował potraw, które przygotowywała mu Prababcia. Od rosołu - który uwielbia - gulaszu, kalafiorowej, jajecznicy, pomidorowej, po gołąbki, wafle, ciasto brzoskwiniowo-jabłkowe etc. Tak się chłopak rozsmakował w babcinych daniach, że obiadki Gerbera zostały definitywnie odrzucone (oł yes!) 😁. 
Poznawanie, rozpoznawanie nowych miejsc przychodziło Jasiowi niezmiernie szybko i łatwo. Kiedy Babcia pokazała mu, gdzie wyrzucamy śmieci, od razu podłapał. Gdy trzeba było wyrzucić pampersa, mój synuś brał za rączkę któregoś z domowników i palcem wskazywał miejsce docelowe. Oczywiście kazał sobie otworzyć drzwi od szafki i jednym ruchem wyrzucał "śmiecia" do kosza. Mały czyścioszek. Brawo!! 👏
Dni mijały bardzo szybko. Podczas pobytu Janczysław doskonalił umiejętność chodzenia, podśpiewywał swoje ulubione piosenki, miał okazję spotkać się z kuzynostwem. Szczęśliwy i uśmiechnięty zarażał entuzjazmem i optymizmem. Jednak prócz tych wesołych i cudownych dni, były też takie, o których wolałabym zapomnieć. Przebijający dziąsło ząbek, dawał się we znaki. Ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Do akcji ratunkowej wkroczyli Babcia z Dziadkiem, którzy robili wszystko, by Jasiu chociaż na chwilę mógł zapomnieć o ząbczaku. Nosili, tańczyli, prowadzali, jednym słowem zabawiali. Dzięki temu Mama miała chwilę dla siebie🙌. Szczerze muszę przyznać, że nie zdarza się to zbyt często.
Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Zanim się obejrzeliśmy, Tata był już z Nami. Cała trójka miała siebie przy sobie. Szczęśliwi mogliśmy wrócić do domu, cieszyć się sobą  i wspólnie spędzić Mikołajki.
Tym razem wyjątkowo nie opuszczałam domu rodzinnego ze łzami w oczach, ponieważ tegoroczne Święta Bożego Narodzenia planujemy spędzić właśnie w Dębnie. Nie mogę się już doczekać. Póki co, pozostaje mi odliczać dni do przyjazdu i cieszyć się ty, co jest tu i teraz.




23 listopada

Piszemy list do Świętego Mikołaja

Piszemy list do Świętego Mikołaja
Powoli, małymi kroczkami rozpoczynamy przygotowania do Bożego Narodzenia. Aby podkreślić wyjątkowość tych świąt, postanowiliśmy napisać wspólnie z Jasiem jego pierwszy list do Świętego Mikołaja🎅.
I ja, jako mała dziewczynka marzyłam o tym, by napisać taki  list. Moje marzenie się spełniło. Pamiętam, jakby to było dzisiaj. Razem z kuzynem wrzuciliśmy napisany list do skrzynki pocztowej. Kilka razy sprawdziliśmy, czy aby na pewno wpadł i rozpoczęliśmy etap oczekiwania na odpowiedź. Ku mojemu zdziwieniu odpowiedź nadeszła! Nie ważne, że w języku francuskim 😂. Najważniejsze było dla mnie to, że Mikołaj istnieje naprawdę😉.
Uśmiech maluje się na mojej twarzy, kiedy widzę, jak bardzo jesteśmy przejęci tworzeniem jasiowej mikołajowej kartki. Nie ma się co dziwić, wkładamy w to całą swoją miłość. Chcemy, aby ten moment był dla Nas magiczny. 
W powietrzu czuć unoszącą się magię świąt. Zapach cynamonu, rozchodzące się po pokoju dźwięki świątecznej muzyki, radosny Janczysław przyklejający naklejki i Mama z Tatą zastanawiający się nad treścią listu. O co poprosić Mikołaja? Nie jest to wcale takie proste. Tysiące pomysłów przewijających się przez głowę: książeczki, sorter, puzzle, układanki, samochodzik, konik na biegunach, sanki, edukacyjny stoliczek... Im więcej mamy pomysłów, tym bardziej jesteśmy niezdecydowani. Pomimo dylematów, udało Nam się w końcu dojść do porozumienia, dzięki czemu mogliśmy zasugerować Mikołajowi, mikołajkowy prezent dla Jasia 😉
Popołudnie, które spędziliśmy Razem na pisaniu jasiowego listu, pozwoliło mi utwierdzić się w przekonaniu, że należy wspierać i zachęchać swoje dziecko do działania. Najważniejszy nie był dla Nas prezent, nad którym głowiliśmy się, co nie lada. Najważniejszy był uśmiech Jasia, który cieszył się tym, co go dzisiaj spotkało. A przecież szczęśliwy Jaś, to szczęśliwi My💝.

17 listopada

Mama na wyłączność

Mama na wyłączność
Kolejny etap ząbkowania uważam za rozpoczęty. Jestem teraz Mamą na wyłączność. Tulę, głaszczę, noszę, lulam i kocham, jak tylko potrafię - najmocniej.
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, że moment, w którym Jaś zacznie ząbkować, będzie tak trudnym momentem dla Naszej trójki. Słysząc z opowiadań zarówno mojej Mamy, jak i mojego Męża, żadne z Nas nie przechodziło tak ciężko tego etapu. Jak "widać", każde dziecko jest inne. My, Rodzice nie mamy wpływu na przebieg niektórych zdarzeń. Musimy po prostu przetrwać ten czas Razem z Naszym maluchem. To, czego teraz potrzebujemy to siebie nawzajem, no i może jeszcze dużej dawki cierpliwości 😉.
Nasza ząbkowa historia zaczęła się wraz z pojawieniem się dwóch ząbków na raz. Ale zanim do tego doszło, musieliśmy przejść przez następujące objawy: ślinienie, opuchnięte dziąsła, brak apetytu, płacz, nocne pobudki, gorączkę sięgającą prawie 39 stopni, gryzieniu wszystkiego, co Jaś napotkał na swojej drodze. Dodatkowo pierwszemu ząbkowaniu towarzyszyła - tak byśmy się nie nudzili - trzydniówka. Kiedy odpuściła, dwa ząbczaki wyrosły, jak grzyby po deszczu😊.
Nie minęły dwa miesiące, a kolejne ząbki dały o sobie znać. Było ich tym razem cztery! Nigdy bym się nie spodziewała, że przytrafi się to właśnie Jasiowi. Nie mogłam do końca w to uwierzyć, póki nie zobaczyłam na własne oczy. Czytałam o tej możliwości, ale nie wzięłam jej pod uwagę.  Cierpieliśmy obydwoje. Prócz płaczu, bezsennych nocy, podwyższonej temperatury, którą tym razem szybko udawało się zbijać, pojawił się katar. Infekcja ta była powodem słabej odporności dziecka, bardziej podatnego na wirusy, niż zwykle. Gdy cztery śliczne ząbki się wybiły, ustały Nasze męczarnie i mogliśmy dalej cieszyć się letnim pobytem u Babci.
Listopadowe ząbkowanie czas, start! Nie jestem do końca pewna, ile ząbków chce wybić się tym razem. Na pewno dolna dwójeczka (już ją widać) i chyba górna trójeczka. Czy coś jeszcze? Przekonamy się niebawem. Póki co, zmagamy się z potwornym gryzieniem, nieprzespanymi nocami, rozdrażnieniem i katarkiem, który mam nadzieję szybko ustąpi.
Czym się wspomagamy podczas ząbkowania? Podstawą jest Anaftin baby, żel na ząbkowanie i Nurofen forte lub Paracetamol (ostateczność), aby załagodzić dokuczający ból. Dodatkowo stosujemy Hasco sept, który również działa kojąco na opuchnięte dziąsła.



Powoli zaczynam odczuwać zmęczenie materiału, ale uśmiech Jasia sprawia, że chcę i mogę jeszcze więcej. Drogie Mamy, życzę Wam i sobie sporej dawki energii i wytrwałości podczas "chwilowego" ząbkowania maluchów. Bierzmy przykład z Naszych dzieci, ponieważ są nie tylko dzielne, ale i cierpliwe, jak mało kto 💗.

11 listopada

Tam, gdzie wspomnienia łączą się z marzeniami

Tam, gdzie wspomnienia łączą się z marzeniami
Wczoraj to ja (Mama) miałam swoje urodzinowe święto. Spędziłam je z moimi mężczyznami, którzy wszystko dokładnie zaplanowali. Dopracowali każdy najmniejszy szczegół. Zabrali mnie do miejsca, w którym wspomnienia łączą się ze marzeniami, Kołobrzegu. Cudowny dzień z cudownymi Nimi💗.
Największym i najpiękniejszym prezentem urodzinowym jest mój Syn. Dzięki Niemu każdy dzień staje się wyjątkowy. Tak właśnie było wczoraj 😊.


Jaś obudził się o 3.50. Był pełen energii i gotowy do działania. Oglądał ulubione książeczki, śmiechem i uśmiechem próbował rozbudzić rodziców oraz zachęcić ich do wspólnej zabawy. Po dwóch godzinach zasnął przytulony do Mamy💗.
Dzień mijał w oczekiwaniu na Tatę. Jaś, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, dzielnie i cierpliwie znosił moje (jakże długie) przygotowania do wyjazdu. Makijaż, fryzura, strojenie się, a raczej ciągłe marudzenie, że nie mam w co się ubrać. Jednak pomimo narzekań, wszystko udało mi się dopiąć na ostatni guzik. Tatuś wrócił. W drogę! Ale... nie tak prędko. Przy samym wyjeździe z miasta napotkaliśmy na niespodziankę w postaci złamanego dźwigu, leżącego na jezdni. Utworzył się dłuuugi korek, ale nie zniechęciło Nas to do kontynuowania jazdy. Wybraliśmy alternatywną trasę dojazdu i szczęśliwie dojechaliśmy do miejsca docelowego, huraaa😀.
Szczerze "mówiąc", wszystko zaczęło się w tym mieście. Studenckie schadzki, oświadczyny na kołobrzeskim molo 10 listopada, dokładnie 4 lata temu, planowanie przyszłości. Chciałam, żeby Jaś tak jak i My poczuł magię oraz klimat tego miasta. Nie straszny był Nam wiatr i zimno, do których w dużej mierze jesteśmy przyzwyczajeni.
Kiedy przekroczyliśmy próg restauracji "Zakątek", Janczysław był zachwycony. Nowe miejsce. Nowi ludzie. Jednak najważniejsi byliśmy oczywiście My: Mama, Tata i towarzyski Jaś, który skradł serce Pani kelnerce. Cała Nasza trójka zjadła przepyszny obiad, składający się z różności: począwszy od gerberka (Jaś), krewetek z trawą cytrynową, sałatkę z kurczakiem, migdałami i orzechami, kaczkę w sosie śliwkowym, po łososia ze szparagami w towarzystwie ziemniaczków. Śmialiśmy się, rozmawialiśmy o tym, jak Nasze dziecko się zmienia, staje się bardziej samodzielne. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną Razem.
Kolejnym etapem wyjazdu było molo, jednak ze względu na załamanie pogody, stwierdziliśmy, że wracamy do Koch(sz)alina. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do pączkarni (nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy tego nie uczynili), a potem cukierni, aby kupić tort. Gdy wróciliśmy do domu, nie było odwrotu, musiałam zdmuchnąć świeczki. Nie uczyniłam tego sama, pomógł mi w tym szczęśliwy i zawsze chętny do pomocy Jaś 😊. Zadowolony widokiem tortu, nie mógł się powstrzymać przed jego dotknięciem i spróbowaniem smaku. A My, Rodzice nie mogliśmy się nacieszyć tym widokiem. Jak tu nie kochać takiego Skarba? Kochać i to ze zdwojoną siłą💗



07 listopada

Miłość jest nagrodą za miłość

Miłość jest nagrodą za miłość
Miłość, to właśnie ona nadaje sens naszemu życiu. Sprawia, że świat, który do tej pory był czarno-biały, nabiera w naszych oczach kolorowych barw. Barw miłości    

Kiedy po raz pierwszy usłyszałam bicie serduszka mojego Janczysława, poczułam coś, czego nie potrafiłam opisać prostymi słowami. Wiedziałam jedynie, że mogłabym słuchać tego dźwięku bez przerwy, nieustannie.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam mojego synka podczas badania prenatalnego, zaczęłam zastanawiać się, jak wygląda. Czy jest podobny do mnie, a może swojego taty? Wstydniś nie chciał uchylić rąbka tajemnicy i zakrywając buziunię rączką, trzymał nas w niepewności do samego końca.
 


 

Pierwsze odczuwalne ruchy Jasiunia w brzuchu były momentem, w którym poczułam się mamą przez duże eM. Bo kochać, znaczy po prostu być.
A kiedy pierwszy raz przytuliłam do siebie moje Szczęście, to nic innego nie przyszło mi do głowy, jak tylko je tulić, mieć przy sobie. Nie obchodziło mnie to, co działo się wokół mnie. Czas się dla mnie na chwilę zatrzymał. Najważniejsze było tu i teraz - ja i mój Syn.
💗💗💗
Każdego dnia Jasiu okazuje mi swoją miłość poprzez najmniejszy gest, dotyk uśmiech, najprostsze słowo. Gdy mówi "Mama", czuję się ważna, a nawet najważniejsza. Dumna, szczęśliwa, wyjątkowa i kochana. Jedyna i niepowtarzalna, jak więź, łącząca mamę i jej dziecko. Wszystkie te określenia, składając się w jedną całość, tworzą miłość, która jest wspaniałą nagrodą za miłość.

28 października

Być mamą... ciężka to praca

Być mamą... ciężka to praca
Bycie mamą to jedna z najpiękniejszych, a zarazem najtrudniejszych ról, jakie dane jest nam odgrywać w życiu. Nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo. I wcale nie jest. Wyobrażenie siebie, jako idealnej mamy jest tylko wyimaginowanym obrazem, który chciałabym, żeby istniał. Niestety, istnieje on tylko w mojej wyobraźni. Bo macierzyństwo to taki twardy orzech do zgryzienia.  
Ja, mama i Jaś, synuś jesteśmy nierozłączni 24 godziny na dobę. Co w tym czasie robimy? Bawimy, tulimy, karmimy, przebieramy, rozmawiamy, czytamy, śmiejemy, spacerujemy, denerwuje(my), krzyczy(my), płacze(my) i tak dalej, i tak dalej. Te trzy ostatnie czasowniki, które dla każdej/każdego z nas są jak przysłowiowa kula u nogi, zmieniły mnie i moje postrzeganie świata dziecka. 
Już od samego momentu narodzin Jasia wiedziałam, że będzie ciekawie, będzie się u nas działo. Nie pomyliłam się. Jeden pobyt w szpitalu, drugi, strach, niepewność i ciągłe wzajemne uczenie się siebie nawzajem, nawet na tym etapie naszej cudownej relacji. 


 ,,Wychowanie dziecka to nie miła zabawa, a zadanie, w które trzeba włożyć wysiłek bezsennych nocy, kapitał ciężkich przeżyć i wiele myśli [...]"   
                                                                                  Janusz Korczak 

Nie trudno się nie zgodzić z powyższym cytatem. Tysiące myśli na minutę, czy na pewno wszystko co robię, robię dobrze? Próby zrozumienia, które nie zawsze były i są udane. Nie oszukujmy się, trafił mi się trudny przeciwnik. Przeciwnik, który zawojował całym moim  światem.
Copyright © 2014 Jasiovo , Blogger